„Gwiazdy na śniegu”
W Szklarskiej Porębie wiedzą, jak zwrócić na siebie uwagę

Są gwiazdy, gwiazdeczki, celebryci. W gwiazdy celuje Szklarska Poręba. W tym roku na imprezę „Gwiazdy na śniegu” przyjechało mnóstwo znanych twarzy, co speców od PR zaskoczyło, bo impreza nie ma wielkiego budżetu. Jak się więc udało ściągnąć pod Szrenicę podpory seriali „M jak miłość”, Rancho”, „Na Wspólnej”, „Prawo Agaty”, piosenkarzy, wirtuozów, spikerów TV, sportowców, i to w dużej liczbie?
Przede wszystkim trzeba mieć taką osobę, jak Eugeniusz Zielenkiewicz. Jest właścicielem hotelu „Las”, który rozumie istotę marketingu i wspomaga Referat Promocji Miasta Szklarska Poręba całym sercem. Za to miejscowa społeczność nagrodziła go przed laty kryształem górskim, jedną z najbardziej prestiżowych nagród w regionie jeleniogórskim. Bo pan Eugeniusz gości w „Lesie” nie tylko ludzi znanych z TV i estrady (dzięki temu odpada miastu ogromny koszt ugoszczenia gwiazd i ich rodzin), ale jest też znany z tego, że włącza się w akcje innego typu, co powoduje, iż lokalna społeczność integruje się. Tak buduje się kapitał społeczny. Dodajmy, że tylko nieliczni wiedzą o tym, iż pan Eugeniusz regularnie w szczycie sezonu gości dzieci z domów, które na taki wyjazd nigdy by sobie nie mogły pozwolić. Zapytałem go kiedyś, dlaczego to robi. Przecież w tym czasie sprzedałby miejsca hotelowe po dobrej cenie. - Jeśli te dzieci nie zobaczą, że jest inny od ich, alternatywny świat, nie będą miały do czego dążyć - odparł. Hotel „Las”, jako sponsor „Gwiazd na śniegu”, też się w cieniu gwiazd, co oczywiste, ogrzewa. Nie marketing własny jest jednak tu najważniejszy. Wielu hotelarzy od takiego marketingu trzyma się z daleka. Ludzie znani potrafią gwiazdorzyć, co bywa irytujące (a to woda górska w herbacie im nie odpowiada, a to nie usługuje im kelner, choć wiedzą, że jest samoobsługa, a to śnieg pada za bardzo i nie wiadomo po co to komu). Goście hotelowi (ci komercyjni) nie zawsze są wyrozumiali i skarżą się w recepcji na to gwiazdorzenie, ale są też tacy, którzy śledzą terminy i przyjeżdżają do Szklarskiej Poręby specjalnie po to, żeby zobaczyć, jak wygląda obecnie i to bez makijażu przy śniadaniu choćby Katarzyna Dowbor, Ilona Felicjańska, Bogumiła Wander i jej mąż znany żeglarz Krzysztof Baranowski, Marcin Wyrostek, Ania Rusowicz, Marcin Mroczek, Dariusz Kordek czy dwaj panowie z ławeczki z serialu „Rancho” (to tylko część uczestników tegorocznej edycji „Gwiazd na śniegu”, w sumie przyjechało ok. 90 osób). Notabene pani Wander zniknęła w czeluściach hotelu zaraz po kolacji w hotelowej restauracji, szkoda, to legenda TVP (więc osoba, która na miano gwiazdy zasługuje w pełni), ale w hotelu ma prawo do prywatności i to uszanowano. Za to na nartostradzie „Puchatek” ruszyła medialno-towarzyska machina. Znani ubrali narty i konkurowali m.in. w slalomie gigancie, a potem rozdawali autografy. I o to w tej imprezie chodzi. Gwiazda świecić musi, więc dobrze jest się jej pokazać we właściwym jej pozycji towarzystwie, po za tym ma na stoku dobrą zabawę. Publiczność ma okazję spotkać swych medialnych ulubieńców, a Szklarska Poręba ma promocję. I to, jak się okazuje, bardzo dobrą, bo impreza wzbudza emocje. Podnosi się dyskusja, kogo można nazwać gwiazdą, a kto na takie miano jeszcze nie zasługuje. Bo najważniejsze - że się mówi.
„Gwiazdy na śniegu” to w Szklarskiej Porębie impreza cykliczna, więc szlaki ma przetarte. Niewątpliwie pomogła w tym organizatorom radiowa „Trójka”, która w Szklarskiej Porębie jest wszechobecna. Począwszy od skweru w centrum miasta, który nosi imię tej rozgłośni, po hotelowe restauracje, w których jej programy są puszczane non stop. „Trójka” na antenie o Szklarskiej Porębie pamięta. Nie byłoby też medialnego sukcesu Szklarskiej Poręby, gdyby nie pracownicy Referatu Promocji Miasta tutejszego magistratu. Od lat promocją kieruje Grażyna Biederman, otwarta na świat dziennikarski, konsekwentna w działaniach, pasjonatka swej pracy. Zdołała dobrać załogę o wysokich kompetencjach.
Marek Perzyński