Dolnośląskim zamkom przydałby się… zakon
Przestrzeganie przykazań Bożych i braterstwa między ludźmi

Dworek myśliwski w Karpnikach, obwieszony trofeami myśliwskimi pałac w Borowej Oleśnickiej, zamek wielkiego łowczego w Kliczkowie, koło którego jest kilka nagrobków…. koni. Te atrakcje Dolnego Śląska z pewnością miłe są św. Hubertowi, więc warto, żeby zawitali do niego jego rycerze.
Mogą nimi być na przykład członkowie zakonu św. Huberta, który założył hrabia Sporck, budowniczy olśniewającego zespołu sanatoryjno-pałacowego w Kuksie nad Łabą w Czechach. Zakonu nielicznego, dodajmy. Objęty jest bowiem numerus clausus, czyli może mieć tylko określoną liczbę członków. Czechów maksimum 144, członków honorowych 13, obcokrajowców 33, mistrzów 14, rycerzy 54.
Polska i Czechy pod względem religijnym to da światy. Lwia część Czechów nie interesuje się religią, więc nawet takie zakony, jak św. Huberta, pełnią rolę religijnej forpoczty. Jego członkowie śpiewają pieśń ku czci św. Huberta, spotkaniom szczególnego rodzaju towarzyszy modlitwa. Tak było między innymi 13 i 14 listopada br. podczas polsko-czeskiego seminarium myśliwskiego w Czechach. Modlono się w niedzielę w zabytkowej kaplicy przy hotelu Studanka koło Rychnově nad Kněžnou, w którym odbyły się obrady, dzięki wsparciu unijnemu. Dyskutowano o kulturze łowieckiej, propagowaniu etyki wśród myśliwych, przestrzeganie przykazań Bożych i braterstwa między ludźmi.
Polscy rycerze św. Huberta
Obecnie w zakonie jest dwóch Polaków: Alojzy Krysiak z Blachowni i Roman Rybak z Wrocławia, prefekt delegatury zakonu w Polsce. Ale Polacy nie powiedzieli ostatniego słowa. Dwóch odbywa staż kandydacki, trwający cztery lata. Marian Rymarski jest nadleśniczym w Międzylesiu i prezesem Międzynarodowego Stowarzyszenia Myśliwych Pogranicza, a Jerzy Jamroz z Wrocławia prowadzi swój biznes.
W interesie Dolnoślązaków jest, żeby polska delegatura zakonu urosła w siłę. Jego ceremonie są malownicze, byłyby piękną prawą dla uroczystości choćby na zamku Kliczków, który był siedzibą głównego łowczego Prus. Zachował wiele elementów wystroju z tamtych czasów, choć dziś jest w nim hotel. Dolny Śląsk, granicząc z Czechami, jest naturalnym sprzymierzeńcem zakonu.
Woli ominąć nieprzyjaciela niż z nim walczyć
Zakon św. Huberta jest kuźnią tradycji łowieckiej. W tym względzie Czesi mogą być dla nas wzorem, uważa wielu polskich myśliwych. Czesi przywiązują dużą wagę do ceremoniału myśliwskiego, ponadto limitują liczbę myśliwych, długi staż kandydacki pozwala odsiać osoby niepożądane, wykroczenia są omawiane publicznie. Sąd odbywa się po każdym polowaniu. Sędzią jest król polowania, z szeregu myśliwych wyłaniany jest prokurator i obrońca. Prokurator podpiera się nawet… zdjęciami, które robi podczas polowania. Kary zwykle są pieniężne, niezbyt wysokie, ale zawsze boli, gdy za własną głupotę trzeba zapłacić. Całość odbywa się w konwencji zabawy, na drugi dzień nikt nie chowa urazy w sercu, atmosfera jest czysta. Żeby tak działać, trzeba jednak mieć naturę Czecha, który woli ominąć nieprzyjaciela niż z nim walczyć. Być typowym Szwejkiem.
Tajna liczba członków
Zakon św. Huberta hrabia Sporck powołał dokładnie 3 listopada 1695 r., w Lysé nad Labem. Żeby popularyzować kulturę łowiecką. Stanął na jego czele, jako wielki mistrz. Ustalił 30 warunków i obowiązków zakonu, założył księgę, do której wpisywano wszystkich członków. Szlachciców, książąt, królów, cesarzy. Wśród nich polskiego króla Augusta II, Marię Józefę (małżonkę króla polskiego Augusta III, Habsburżankę) i księcia Radziwiłła, podkomorzego litewskiego.
Od dnia założenia zakonu św. upłynęło 283 lata. Dwa plus osiem plus trzy daje trzynaście - tylu może być mistrzów honorowych. Hrabia zakładając zakon miał 33 lata, stąd w jego szeregi przyjmowanych jest tylko tylu obcokrajowców. Mistrzów może być 14, bo tyle czasu zakon działał w podziemiu. Rycerzy może być 54, bo tylu było ich za czasów hrabiego Sporcka (ten zakon, jak wojsko, ma swoje stopnie, stąd rycerze). Gdy doda się 144, 33 i 13 dostaniemy liczbę 190 - tylu maksimum może być członków zakonu św. Huberta. To nie koniec analizy. Liczba 190 jest jak droga człowieka: jedynka to początku, dziewiątka - dopełnienie, zero - nicość. Hrabia Sporck zmarł w wieku 76 lat, rycerzy jest 54, poczet mistrzów liczy 14 osób, co daje sumę 144 - to wyjaśnia, dlaczego tylu może być czeskich członków zakonu. - Wiemy ilu zakon może mieć członków, ale nie wiemy, ilu ich jest. - Hrabia Sporck też tego nie ujawniał - tłumaczy Jan Votava, wielki mistrz zakonu, w cywilu pracownik leśny.
Doskonale czuje się w towarzystwie Polaków
Wielki mistrz zamiast kołnierza z lisa przy zielonej pelerynie ma jasne futerko, jedynie to odróżnia go od innych członów zakonu. Dlatego za wielkiego mistrza brany jest zwykle Heřman Milan, gdyż dzierży w dłoniach insygnia - rodzaj buławy, ale w rzeczywistości to złotego koloru rzeźba przedstawiającą św. Huberta, przymocowana do drzewca. Heřman Milan, najbardziej fotografowana postać z zarządu zakonu, jest członkiem tzw. pocztu sztandarowego. Doskonale czuje się w towarzystwie Polaków, jego żona jest naszą rodaczką, a córka studiuje w Czechach polonistykę.
Członek zakonu św. Huberta musi być chrześcijaninem. I myśliwym - minimum 10 lat. Msze św. hubertowskie odbywają się zwykle w kościele katolickim, bo większość członków zakonu to katolicy. Co ciekawe, zakon św. Huberta jest strukturą świecką, nie związaną formalnie z żadnym Kościołem. Co nie przeszkadza należeć do niego pewnemu księdzu katolickiemu. Jest członkiem honorowym.
Prawie tak wiekowy, jak polski zakon Złotego Jelenia
Zakon św. Huberta to jedna z najstarszych organizacji łowieckich w Europie. Według polskich myśliwych, starszy od niego jest tylko założony w Polsce zakon Złotego Jelenia. Według Tadeusza Maślanki, autora tekstu o zakonie św. Huberta w „Łowcu Polskim” (11/2007), hrabia Sporck, jego założyciel, wielki mecenas sztuki, humanista, odcisnął niezatarte piętno na rozwoju kultury łowieckiej. Nie tylko polował, ale także hodował zwierzynę. Zostawił po sobie niezwykłą pamiątkę. Kurort, który kazał zbudować koło niewielkiej osady Chroustnikovo Hradiště (Chroustnikowe Grodzisko), gdy okazało się, że nad rzeką Łabą tryskają lecznicze źródła. Tak w podkarkonoskiej krainie (określenie Czechów) w latach 1695-1724 powstał Kuks, który miał olśniewać, jak Wersal. Jeden z najpiękniejszych barokowych zespołów zabytkowych w Czechach, unikalny w swoim programie ideowym, podkreśla Marek Staffa („Sudety Czeskie”, Wrocław 1991, s. 63]. Z „Domem filozofów” (odpowiednik dzisiejszej Akademii Nauk), teatrem, operą, hipodromem, strzelnicą śrutową, zwierzyńcem, licznymi parkami, urządzeniami łowieckimi - wymienia poszczególne obiekty Marek Maślanka w „Łowcu Polskim„.
Gdy hrabia Sporck zmarł, zakon zaczął zamierać, ale jego idee żyły. Trudno sobie wyobrazić współczesne łowiectwo europejskie choćby bez celowej gospodarki łowieckiej, hodowli zwierzyny i bez łowiectwa ujętego w ramy organizacyjne. W końcu uznano, że zakon trzeba reaktywować. Z inicjatywą wystąpiła Czechosłowacka Jedność Myśliwska, ale skończyło się na planach, bo wybuchła II wojna światowa. A potem czescy komuniści dostawali gęsiej skórki na samo słowo zakon. A jednak został reaktywowany, tyle że w konspiracji - 3 listopada 1978 r., w 283. rocznicę powołania, na schodach kościoła w Kuks, w którym spoczywa hrabia Sporck. Formalnie zarejestrowano go w 1992 r.
Marek Perzyński