Punkt WIT na Lotnisku Chopina
„Ludzie wolą przychodzić do nas”

Są turyści, którzy do punktu Warszawskiej Informacji Turystycznej na Lotnisku Chopina przychodzą za każdym razem, gdy lądują w naszej stolicy. Nie tylko wracają, ale też przysyłają znajomych, rekomendując im sprawną obsługę i pomoc, którą można tu uzyskać w każdej trudnej sytuacji, jaka się może przydarzyć w podróży.
- Osiemdziesiąt procent odwiedzających nas, to cudzoziemcy - mówi Joanna Rosłońska. Joanna i jej siostra bliźniaczka Marzena Kuna pracują w „informacji” na lotnisku od początku jej istnienia, tj. od 1997 roku. Siostry są do siebie łudząco podobne, mają nawet identyczne barwy głosu, co wielokrotnie bywało przyczyną zabawnego qui pro quo. Ze statystyk, które prowadzą wynika, że pod koniec lat 90. do Polski przyjeżdżali głównie Anglicy, Amerykanie i Niemcy. Od roku 2000. zaczęło przybywać coraz więcej Francuzów, Hiszpanów, Włochów i Żydów. W ostatnich latach doszli turyści ze Wschodu - z Litwy, Łotwy, Rosji i Ukrainy. Podczas ostatniego lata czteroosobowa ekipa informatorów na warszawskim lotnisku obsługiwała po 10 tysięcy turystów miesięcznie. To rekord w szesnastoletniej obecności informacji turystycznej w tym miejscu.
Zespół informatorów w punkcie WIT na lotnisku tworzą obecnie cztery osoby: Alina Łukaszuk, tymczasowo odpowiedzialna za funkcjonowanie punktu, pracująca w Warszawskiej Informacji Turystycznej od 14 lat (tylko o dwa lata krócej od bliźniaczek). Joanna Rosłońska, z największym doświadczeniem w obsłudze turystów (od 16 lat), Krzysztof Sędek (zastępujący przebywającą na urlopie macierzyńskim Marzenę Kunę) i Mikołaj Węgier. Panowie mają w „informacji” dwu- i czteroletnie staże. Powyższy zespół włada biegle pięcioma językami: angielskim, hiszpańskim, niemieckim, rosyjskim i włoskim.
Ludzie w biegu
- Turyści na lotnisku to ludzie w biegu - opowiada Joanna. O ile turysta w mieście zostawił już bagaż w hotelu, odpoczął, coś zjadł, a przede wszystkim wie, gdzie jest – turysta, który przed chwilą wysiadł z samolotu jest mniej lub bardziej zdezorientowany, zmęczony podróżą, ciągnący ze sobą walizkę. Nie wie, jak dojechać do swego miejsca docelowego. Większość się śpieszy i niecierpliwie stoi w kolejce do informacji. Najczęściej powtarzające się pytania w „it” na lotnisku dotyczą dojazdów komunikacją miejską do celu podróży.
- Przybysz chce mieć wszystko zapisanie na kartce, albo zaznaczone na mapie” – zauważa Joanna. - Wyjaśnianie ustne to dla niego abstrakcja, jeśli przyjechał po raz pierwszy. Trzeba mu zaznaczyć punkt startowy, gdzie się musi przesiąść, którą ulicą przejść…
Informatorzy obsługują ludzi bardzo wielu narodowości, znajdujących się w różnych sytuacjach podczas przemieszczania się po świecie. - Zawsze się upewniamy, czy z turystami mówiącymi słabo po angielsku dobrze się rozumiemy, żeby ich właściwie pokierować i nie narazić na kłopoty - dodaje rozmówczyni. Język angielski, w zależności od tego kto się nim posługuje, bardziej lub mniej przypomina BBC English. Podczas dyżuru Joanny przyszli Skandynawowie, którzy zapytali, jak dojechać do «Orzysza». - Wysłałabym ich na Mazury, gdybym nie wniknęła, dokąd naprawdę jadą – śmieje się Joanna. - Okazało się, że chcieli się dostać do podwarszawskiego Ursusa, który w ich ustach brzmiał jak «Orzysz». Chińczycy udający się w sprawach biznesowych do Wólki Kosowskiej, także nie potrafią wymówić tej nazwy. - Każdą nową sytuacją, która się zdarzyła, dzielimy się ze sobą, żeby wiedzieć, jak postąpić w przyszłości - mówi Alina Łukaszuk.
Turyści jednodniowi i kilkugodzinni
Często padają też pytania o krajowy i międzynarodowy transport autobusowy i kolejowy. Turyści tranzytowi, którzy spędzają w Warszawie jeden nocleg, albo tylko kilka godzin, stanowią liczną grupę. Są zainteresowani folderami zawierającymi informacje o atrakcjach turystycznych na terenie całej Polski oraz miejscami związanymi z historią Polski.
- Bardzo często jesteśmy pytani o godziny otwarcia Muzeum Auschwitz-Birkenau i ceny biletów wstępu do niego, lokalizację miejsc związanych z kulturą żydowską i obecnością Żydów w przedwojennej Polsce, o bazę noclegową w Krakowie i w innych miastach Polski - wylicza Alina. Żydzi przylatują przeważnie w grupach zorganizowanych, mają przewodników, ale zdarzają się też osoby przyjeżdżające indywidualnie. Ci pytają o cmentarz Żydowski, synagogę, Żydowski Instytut Historyczny, a teraz o Muzeum Historii Żydów Polskich. Wielu chce dotrzeć do miejsc, z którymi byli związani ich rodzice lub dziadkowie. Prawie wszyscy chcą zobaczyć getto warszawskie. I każdemu trzeba tłumaczyć, że go już nie ma. W wybranych miejscach, w których stał mur otaczający getto, są tylko tablice wmurowane w chodniki. - Przygotowaliśmy listę wszystkich restauracji koszernych w Warszawie, bo o nie też jesteśmy pytani – dopowiada Joanna.
- Zauważyliśmy, że najwięcej jest turystów jednodniowych. W przerwie w podróży, często wynikającej z zaplanowanej w Warszawie przesiadki, chcą zobaczyć jakąś atrakcję turystyczną. W zależności od czasu, który mają do odlotu samolotu, staramy się wybrać coś, co najbardziej wiąże się z ich zainteresowaniami. Podpytujemy, sugerujemy. Tych, którzy mają do „zagospodarowania” tylko trzy, cztery godziny wysyłamy na Stare Miasto i Trakt Królewski - mówi Alina.
Na bieżąco sprawdzają każdego dnia, co i o której godzinie dzieje się w mieście. Planują turystom wolny czas. Kalkulują, czy zdążą zwiedzić wystawę, pojechać na popołudniowy koncert i wrócić w porę na lotnisko.
- Większość przebywających w tranzycie chciałaby odpocząć w hotelu, przespać się, odświeżyć. Warszawskie hotele, nawet te najbliżej lotniska, nie mają kilkugodzinnej oferty. A na Lotnisku Chopina nie ma pryszniców, pokoi do odpoczynku i dla matek z dzieckiem, fryzjera, kosmetyczki. Dla wielu podróżnych są to istotne usługi. Ci, którzy ich szukają, przychodzą do nas zdegustowani - opowiada Joanna. Do stałych pytań należą także: ile pieniędzy wymienić? Czy na jeden dzień wystarczy sto euro lub sto dolarów? Nieustannie są proszeni o podawanie cen i przeliczanie…
- poprzednia
- następna »»