Gościszów – wieś, która znalazła ekstra pomysł na promocję
Całe świnie pieką na kiju

Tak trafili na Dolny Śląsk nie tylko polscy przesiedleńcy z Jugosławii i Rumunii, ale i z Kresów wschodnich Polski, m.in. ze Lwowa, Stanisławowa, Wilna, Grodna.
Śpiewali i groch łuskali
W Gościszowie reemigranci z Jugosławii trzymali się razem, więc udało się zachować zwyczaje. Stare pieśni przechodziły z matki na córkę m.in. podczas prac polowych i gospodarskich. Śpiewano je, żeby nadać pracy odpowiedni rytm. I żeby czas się nie dłużył. Podczas łuskania grochu, darcia piór, peruszania (obierania z łusek pokrywających kolbę) kukurydzy, której uprawiano w Bośni bardzo dużo i robiono z niej mąkę, dlatego w menu tamtejszych Polaków było dużo potraw kukurydzianych, m.in. mamałyga, gołąbki z kaszą kukurydzianą i placki kukurydziane.
Na wspólnym muzykowaniu spotykano się też w domach. Na przykład w domu rodzinnym Małgorzaty Potockiej, której mama lubiła śpiewać, a ojciec był organistą, więc muzyka była miłym gościem w ich domu. Zrodził się pomysł, żeby założyć zespół. 27 lat temu zarejestrowała go Franciszka Misiewicz. Tak narodziły się zespół „Gościszowianki”, w którym występuje m.in. Małgorzata Potocka i Aleksandra Łaniocha. Działają przy nim dwa zespoły: „Herody” i „Małe Gościszowianki”. W pierwszym występują chłopcy, w drugim dziewczęta. Oba prowadzi Małgorzata Potocka.
„Herody” od pokoleń